Kara roku więzienia za zabicie 9-miesięcznego szczeniaka
Proces dotyczył zdarzenia, do którego doszło na początku 2022 r. we wsi koło Braniewa. Według śledczych Stanisław H. wielokrotnie uderzył w głowę - sztachetą wyrwaną z płotu - kundelka o imieniu Pimpek. Potem jeszcze żywego wrzucił do stawu. Bezpośrednią przyczyną śmierci szczeniaka było utonięcie.
Oskarżony dokonał tego przestępstwa na zlecenie właścicielki zwierzęcia, która zapłaciła mu za to 50 zł. Kobieta chciała pozbyć się szczeniaka. Uznała, że jest uciążliwy, bo ganiał i zagryzał drób.
Prokuratura oskarżyła Stanisława H. o zabicie psa ze szczególnym okrucieństwem, a właścicielkę Pimpka o podżeganie do zabicia zwierzęcia.
Jednak w grudniu ubiegłego roku Sąd Rejonowy w Braniewie uznał, że zabicie psa nie miało cech szczególnego okrucieństwa. Skazał Stanisława H. na rok i dwa miesiące ograniczenia wolności, a Agnieszkę J. na 8 miesięcy ograniczenia wolności. Mieli oni wykonywać nieodpłatnie prace społeczne, w wymiarze 30 godzin miesięcznie. Braniewski sąd zakazał też oskarżonym posiadania zwierząt przez 5 lat.
Obrońcy praw zwierząt uznali taki wyrok za skandaliczny, a kary za rażąco niskie w stosunku do popełnionego przestępstwa. Wyrok sądu I instancji zaskarżyła zarówno prokuratura, jak Inspektorat OTOZ Animals w Braniewie, który był oskarżycielem posiłkowym w tym procesie.
W czwartek apelacje rozpatrzył Sąd Okręgowy w Elblągu. Oskarżeni nie pojawili się na rozprawie.
Oskarżyciele chcieli kar bezwzględnego więzienia dla oskarżonych; dwóch lat - dla Stanisława H. i jednego roku - dla Agnieszki J., a także zakazu posiadania zwierząt - odpowiednio przez 15 i 10 lat.
Monika Hyńko z braniewskiego OTOZ Animals podkreślała w sądzie, że szczeniak został zabity w wyjątkowo okrutny sposób. Wielokrotne ciosy sztachetą spowodowały u niego ciężkie obrażenia głowy, w tym liczne pęknięcia kości czaszki.
"Ten bezbronny szczeniak chciał cieszyć się życiem. To żywa istota, która odczuwa ból, cierpienie tak jak człowiek. Potrzebował miłości i opieki, a ze strony człowieka spotkał się z wyjątkowym okrucieństwem" - mówiła.
W czwartek sąd odwoławczy częściowo zmienił zaskarżony wyrok sądu I instancji. Uznał, że Stanisław H. jest winny zabicia psa ze szczególnym okrucieństwem i skazał go na rok więzienia. Utrzymał natomiast wyrok 8 miesięcy ograniczenia wolności dla Agnieszki J. za podżeganie do przestępstwa. Sąd przedłużył do 15 i 10 lat zakaz posiadania zwierząt przez oskarżonych. Wyrok jest prawomocny.
Sędzia Marek Nawrocki wskazał w ustnym uzasadnieniu, że "szczególne okrucieństwo" ma miejsce, gdy sprawca wybiera taki sposób pozbawienia życia zwierzęcia, który łączy się z zadawaniem dodatkowych cierpień, zbędnych dla osiągnięcia celu.
"Niestety, tak było w tym wypadku, bo oskarżony najpierw ciągnął zwierzę 200-300 metrów - jak podają świadkowie - na łańcuchu do pobliskich zakrzewień, gdzie to zwierzę następnie skatował zabraną uprzednio sztachetą, w której dodatkowo znajdował się jeszcze gwóźdź" - stwierdził sędzia.
Zaznaczył, że przestępstwa na szkodę zwierząt są czynami o znacznym stopniu społecznej szkodliwości i wymagają stosownej kary. "Nie może być w tym zakresie żadnej pobłażliwości" - podkreślił.
Według sądu nie ma podstaw, żeby karę więzienia dla Stanisława H. warunkowo zawiesić, bo kara w zawieszeniu "byłaby odebrana w społeczeństwie jako rażąco niewspółmiernie łagodna".
Sąd uznał natomiast, że ukaranie więzieniem Agnieszki J. byłoby niehumanitarne, bo jest ona matką samotnie wychowującą troje małych dzieci i nie była dotąd karana.(PAP)
autor: Marcin Boguszewski
mbo/ ok/